Szłam w ciszy. Rozmyślałam nad wszystkimi rzeczami. O tym czy... na pewno postąpiłam dobrze. Czy nie powinnam zaczekać? Czy bedę szczęśliwa? A jeżeli odejdzie z watahy? W głowie miałam jeszcze setki pytan. Poszłam nad wodospad zakochanych. Popatrzyłam w swoje odbicie. Prawie się zlewało z tłem. Weszłam do wody. Była noc. Zimna.
-Jestem Woda...-wyszeptałam.-Jestem niebieskim ogniem który jarzy się że oślepniesz lecz... drzemie jeszcze coś.-szepnełam ponownie.
Mój talizman ogrzał się ciepłem ognia i w środku zamiast kamienia pływała woda. Woda zrobiła się ciepła.
-Woda. Zaginiona córka żywiołów.-wymamrotałam i nie mogłam w to uwierzyć.
Zrobiłam kilka kroków. Zanurzyłam się cała i zaczęłam pływać. Niedługo pojawiła się wilczyca. Wilczyca Światło. Pływałyśmy w kółku. Rozmawiałyśmy i powiedziała że potrzebują kilka wilków żeby stworzyć nie pokonaną czwórkę.Światło wyglądało tak:
Jeszcze jest Ogień i Elektryk (wadera, taki miała żywioł) wyglądali o tak:
Musiała już iść. Bogowie ją wołali. Wyszłam z wody. Bezszelestnie się otrzepałam i ogrzałam. Usiadłam i przyglądałam się waderze z innymi zwierzętami. Podeszłam bliżej. Nadepnęłam na gałązkę. Szlak! Usłyszała mnie. Odwróciła głowę ale się nie odezwała. W patrywałam się w nią. Była cisza. W końcu wyszeptałam.
-Lubisz cisze? Kim jestes?-zapytałam czeptając.
-Tak lubię. Jestem Holly.-skrzywiła się.
-Przeszkadzam ci?
(Holly? Też pragnę przyjaciółki )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz