Tytania wzięła po chwili głęboki oddech, zastanawiając się dokładnie, jakiej informacji mogłaby udzielić królowi. Sama nie wiedziała od czego zacząć i co mogłoby pomóc wilkom w starciu z Imperium. Zamknęła oczy i po chwili znowu spojrzała prosto na swojego przywódcę.
- Jeżeli nie będziesz miał, panie, nic przeciwko, to wolałabym zmienić otoczenie. Mogliby nas podsłuchać.
- Gwarantuję ci, że nikt nas nie podsłuchuje, ale jeżeli chcesz, możemy przenieść się gdzieś indziej.
Tytania nie czekając więc na swojego króla wyszła z jaskini i raźnym krokiem skierowała się..przed siebie. Właściwie sama nie wiedziała, gdzie zabierze ją król. Avaresh wyszedł zaraz po niej i kiedy zauważył Tytanię kierującą się na południe, podszedł do niej i delikatnie dotknął ją pyskiem, jakby chciał zmienić kierunek jej marszu.
Wadera szybko zrozumiała, co jej władca miał na myśli, więc zmieniła kierunek. Zaczęli biec wolnym truchtem, nie odzywając się do siebie. Tytania nie była typem osoby wygadanej a jej król.. był raczej zagadką. Zamyślony wpatrywał się cały czas w ścieżkę, którą przemierzali wraz z waderą. Tytania chciała się zapytać, dokąd zmierzają, ale nie znalazła w sobie odwagi, żeby otworzyć pysk. Odkąd dokładniej go przejrzała nie miała odwagi się odezwać, co raczej nie było podobne do wadery.
- Ekhem.. Piękna pogoda. – zaczął basior uśmiechając się do wadery.
- Tak. Zaiste. – powiedziała Tytania jakby od niechcenia.
Dla Tytani bieg dłużył się niemiłosiernie. Tak naprawdę chciałaby już powiedzieć mu o wszystkim, jednak wolała już zaczekać. W dogodnym miejscu o wiele lepiej jest się zwierzać.
Nagle oba wilki przystanęły. Avaresh nastawił uszu. Sierść Tytani stanęła dęba. Oboje wyczuwali obecność nieznajomych istot. Zapach zgnilizny uderzył w nos wadery. Nagle usłyszała okrzyki. Zza drzew wybiegli nagle wojownicy, ubrani w grube pancerze, trzymający w rękach miecze i sieci. Odruchowo wadera skoczyła na pierwszego z nich, przegryzając odsłoniętą szyję nieprzyjaciela.
Biały wilk również zareagował na niespodziewany atak. Zabijał wojowników, jednego po drugim. Tytania radziła sobie w boju zdecydowanie słabiej. Nie była w końcu tak świetnym wojownikiem. Poza tym nieznajomi ludzie otoczyli ją z każdej strony, a ona nie dałaby im wszystkim radę.
O ile dobrze Tytania zdołała policzyć, nieprzyjaciół było ponad trzydzieści. Poczuła na skórze dotyk jakiegoś żelastwa. Odwróciła się i została na nią narzucona metalowa sieć. „Czyż jestem rybą, że mnie łowią?” – warknęła do siebie Tytania i szarpiąc się próbowała zrzucić z siebie ciężkie żelastwo, co jednak wcale nie pomagało.
Właściwie to im mocniej się szarpała, tym bardziej łańcuchy z których zrobiona była sieć oplatały się wokół niej uniemożliwiając waderze ruch. Poczuła na szyi ostrze, a potem jeden z nieznajomych warknął w stronę walczącego wilkołaka.
- Jeżeli tej nie chcesz, żebyśmy uszkodzili tą suczkę, to radzę ci się poddać.
Basior stanął w bezruchu. Wpatrywał się w Tytanię niespokojnym wzrokiem. Wadera pokazywała mu, żeby odpuścił i dalej walczył, a ją skazał na śmierć. Król był jednak zbyt dobry, by skazać waderę na śmierć. Nie miał więc wyjścia. I tak wojownicy nie znali prawdopodobnie jego tożsamości. Avaresh usiadł na ziemi i pozwolił, aby nieznajomi związali jego.
Na ten widok skrępowanego władcy Tytania wściekła się jeszcze bardziej. Zaczęła się z całej siły szarpać i gryźć łańcuchy, czując, jak ich ciężar jeszcze bardziej ją przygniata. Mimo wszystko napastnicy byli zszokowani jej reakcją. Postanowili uciszyć waderę w dość brutalny sposób. Ktoś złapał ją za pysk i wyciągnął nóż, po czym wbił go w bark wadery. Tytania zaskowyczała z bólu. Czuła, jak ostrze przecina jej skórę. Zaczęła się szarpać jeszcze intensywniej niż wcześniej. Swoją ranną łapą ugodziła napastnika, a ten wściekły na uwięzione zwierzę, jednym, szybkim ruchem odciął jej ważną część ciała. Prawą przednią łapę.
Tytania nigdy w życiu nie czuła bardziej potwornego bólu. Przestała się szarpać i cierpliwie czekała na to, aż się wykrwawi. Nie miała siły walczyć i w dodatku gryzło ją to, że przez swoją głupotę pozbawiła króla wolności, a może nawet życia.
Avaresh widząc powoli umierającą Tytanię również zaczął się szarpać.
<Avaresh? Dałam dupy, aczkolwiek kocham to opowiadanie xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz