Po samym tonie głosu dziewczyny wiedziałem, że była w niebezpieczeństwie. Znajdowała się daleko, na oko gdzieś 5 kilometrów dzieliło nas od siebie, a wcześniej było to zaledwie 60 metrów. Dźwięk ucichł, ale byłem w stanie ją odnaleźć. Jako, że moim plusem było obeznanie w terenie miałem trochę łatwiej. Obmyślałem co mogło się zdarzyć, jednocześnie we wcieleniu wilka wytężałem mocno zmysły. Ha! Zmieszane zapachy! Ktoś, a raczej coś musiało ją zabrać. Przyglądałem się bliżej miejscu zbrodni. Ślady krwi. "Nie jest dobrze, mogłem ja zagonić te idiotyczne zające"-pomyślałem z wyrzutami sumienia. Przynajmniej jako tako miałem wytłumaczenie na wcześniejsze wydarzenia. Biegłem truchtem. Rozglądałem się na prawo i lewo. Nieraz musiałem się czołgać. Wkrótce poczułem bardzo wyraźnie Natalie. Podsumowałem, że ten kto ją zabrał musiał być w pobliżu. Z zachowaniem ogromnej ostrożności przeszedłem przez gęste krzaki. Spostrzegłem dużą klatkę. Chwilę później znajoma mi twarz się odwróciła. Mnóstwo ran i zmęczenie, aż zrobiło mi się jej żal. Położyłem palec na ustach na znak żeby się nie odzywała. Spostrzegłem dziwaczne istoty rozpalające ogień. Wdały się akurat w pogawędkę i miałem okazje jakoś zaradzić. Tylko jak? "Raz kozie śmierć"-pomyślałem-"bez ryzyka nie ma zabawy. Trzeba zaryzykować". W tym wypadku podstęp był konieczny, dlatego też skorzystałem z mocy. Przemieniłem się w jedną z piekielnych stworów.
-O kurwa!-warknąłem gdy przybrałem postać tak obrzydliwą.
Za moimi plecami zwisał ogon i to jeszcze jak potężny! Próba zamerdania skończyła się rozwaleniem drzewa.
-Sprawdź co się tam dzieje!-rozkazał jeden upiór do drugiego, gdyż spowodowałem ogromny hałas.
Ohydna kreatura zbliżała się w moim kierunku. Nerwowo próbowałem zachować spokój, nie być zbyt miłym... nawet nie miałem pojęcia jak się zachować! Westchnąłem głośno. "Co ma być to będzie..". Mocny cios ręki odsłonił liście, za którymi stałem
-Bliźniego nie poznajesz?!-krzyknąłem z oburzeniem.-Oferma!-skomentowałem i próbowałem dojść do zbiorowiska.
Trudno było mi się przyzwyczaić do tak obrzydliwego cielska. Kuśtykałem, lecz pod wpływem emocji chyba nie było to widoczne. Wzrok zawodził. Przez te okropnie duże białka czasem nie dostrzegałem nic poza mgiełką. Głos też nie był najpiękniejszy. Brzmiałem jakbym przeszedł nie jedną, a parę mutacji, z których każda faza zmieniała brzmienie na bardziej męskie.
Stanąłem przed paleniskiem, wciskając się w wolne miejsce.
-Widzę niezły łup bracia-rzekłem pokazując gestem na Nat.-Powiem wam jednak, że widziałem dzisiaj większego i bardziej potrzebnego nam wilkołaka.
"Braciom" zaświeciły się oczy. Od razu któryś sięgnął po strzały i łuk.
-Gdzie to było?-spytali.-Nie ma czasu do stracenia Prowadź!
-Na wschód... Ale nie możemy zostawić tej dziewuchy samej. Zostanę popilnować...
-Czekaj czekaj!-przerwała mi bestia, odpowiedzialna za kierująca wszystkim. Nie zamierzała się nigdzie śpieszyć. Podchwytliwie i wrednie mnie mierzyła wzrokiem.-Kim ty w ogóle jesteś?! Wywyższasz się, a ja nawet z twarzy cię nie poznaje!
Kpiące spojrzenia przechodziły mnie od góry do dołu.
-Nie to nie!-prychnąłem.-Przyszedłem w dobrej wierze, ale...
-Zamknij gębę!-syknął przywódca.-Nie ma czasu do stracenia. Ty i Kurbarg pilnujcie wilczycy, załoga idzie zapolować. A kiedy wrócimy... ach... pozbędziemy się tych wilkołaków. Będzie mięso i skóra, będą ginąć w torturach... oj, jak ja się nie mogę już doczekać tych wrzasków! Lecz jeśli nas oszukałeś i nie będzie zdobyczy marny twój los-na te słowa wszystkie bestie zaklasnęły w dłonie, pod przymusem też udawałem zachwyt.
Po zaledwie paru minutach opuścili teren i poszli tropić wilkołaków. Z doświadczenia wiedziałem, że w tym lesie żaden basior ani wadera nie chodzi na wschód. Teraz jedynym problemem był nijaki Kurbarg. Gwałtownie odwróciłem się do Natalie, bo długo nie badałem jej stanu. Leżała zwinięta. Drgała z bólu.
-Też lubię patrzeć na ich cierpienie!-odezwał się potwór.
-Czyż nie jest to cudowne?-spytałem retorycznie, lecz podświadomość kazała mi coś zrobić, a nie rżnąć głupa.
Po krótkich przemyśleniach, szatański pomysł wkradł mi się do głowy.
-Ej widzisz to ptaszysko?-krzyknąłem sięgając po nieswój łuk.
-Nie... czekaj, muszę się przyjrzeć...-w tym momencie wycelowałem strzałą w łeb towarzysza.
Upadł. Przybrałem postać człowieka. Jaka ulga! Podbiegłem do klatki z Natalie.
-Słyszysz mnie?-spytałem z troską.-Już dobrze.
-Mhm...-szepnęła niewyraźnie.
Otworzywszy klatkę wziąłem dziewczynę na ręce.
-Jeśli słyszałaś cokolwiek na swój temat gdy byłem w postaci tej paskudy to nie prawda...-począłem się tłumaczyć, lecz dziewczyna była nieprzytomna i nie słyszała tego co mówię.
Zauważyłem poważne rany. Aby zahamować krwotok zdjąłem mundur, a nim obwiązałem ociekające krwią plecy. Zostałem w samej koszuli. Prędkim krokiem, przeplatającym się z biegiem zmierzałem ku domowi.
-Zdrajca! Zdrajca!-darł się stwór, który pod wpływem zadanego mu ciosu umierał.-Niech cię klątwa spotka!
Nikt poza mną nie usłyszał jego wołania. Aby uniknąć pościgu, czyli powrotu całej armii, która mogła bez problemu pozbawić mnie życia przemieniłem się w wilka i zarzuciłem dziewczynę na barki. Po około 20 minutach dotarłem do chałupy. Wtedy stan rannej się polepszył.
-Tantum-mówiła ze wzruszeniem-chyba narobiłam trochę kłopotów, ale nie przejmuj się mną. Twoje ubranie bardzo dobrze odgrywają wolę bandażu!
-Musimy sprawdzić co to były za bestie w lesie-powiedziałem stanowczo, nie wdając się w pogawędkę.
Wyciągnąłem z półki grubą księgę o różnych nadprzyrodzonych istotach. Natalie usiadła obok mnie. Przerzucaliśmy kartkę po kartce bez rezultatu. Nareszcie po długich poszukiwaniach udało się znaleźć stwory.
-Mamy ich-oznajmiła Galaxy.- Ich plemię to H-u-g-h-o-l...
<Natalie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz