Poczułem przy szyi zimno lodowego ostrza. Zmarszczyłem brwi widząc ciemne jak heban włosy kobiety. Nic nie mówiła, miała zaciśnięte zęby i spięte mięśnie. Walczyła sama ze sobą. Nie odzywałem się, moje słowa mogłyby tylko pogorszyć sytuację i zaburzyć jej koncentrację. Zacząłem żałować, że wziąłem ją tutaj razem ze mną. Byłem samolubny. Czując, że coś się dzieje w mojej głowie, powinienem zrozumieć, że z nią nie jest lepiej. Dodatkowo cały czas otrzymywałem jakieś sygnały. Była momentami nieobecna, a koniuszki jej palców były pokryte lodem. Tłumaczyłem to sobie, że to przez używanie jej mocy lodu, lub rany po spotkaniu z pułapką na niedźwiedzie, jednak jak się okazało to nie było to. Nagle ucisk ostrza zelżał, włosy zaczęły powoli przybierać naturalny kolor. Wygrywała to starcie. Wiedziałem, że jest silna, ale też muszę ją stąd jak najszybciej zabrać.
-Ktoś tu jest! - Usłyszeliśmy głosy za sobą. Spojrzałem na kobietę zastanawiając się co teraz zrobi. Zaatakuje mnie, czy jednak... Cały ciężar Ascrasii wylądował na moim ciele, a ja przewróciłem się na twarde podłoże. Wokół nas powstała ciemna otoczka. Popatrzyłem zaskoczony na jej twarz. Mimo takiego stanu nadal mnie broniła. Jak zauważyłem, każde użycie przez nią mocy doprowadzało do większego pokrycia lodem jej rąk. Słyszałem głośne kroki, po chwili były obok nas, już mieli nas minąć kiedy...
-N.. - Mruknęła cicho kobieta. Przyłożyłem delikatnie palec do jej ust, co miało oznaczać by próbowała zachować ciszę. I tak dużo od niej wymagam jak na stan w jakim się znajduje. Poczułem jak zaciska dłoń na mojej koszuli. Brak uzbrojenia był w tej chwili karcący. Nie posiadałem przy sobie nawet mojej dwuręcznej broni. Przez co moja moc światła była niemożliwa do użycia. A więc został tylko ogień. Moje fioletowe oko zaczęło delikatnie świecić.
-Wracać! Zaraz wszystko się zawali! - Usłyszałem donośny głos, który zmusił przeciwników do odwrotu. Zawali się? A więc Ci co nas gonią, to Ci, którzy odpowiadali za podtrzymywanie ścian. Musimy dać się gonić! Powłoka cienia Ascrasii zniknęła a ona, dysząc powoli podniosła się z mojego ciała. Wstałem i spojrzałem jak daleko są przeciwnicy. Kobieta była wyczerpana.. przepraszam, ale muszę cię zmusić do jeszcze chwili wysiłku. Moje oko zaczęło emitować czerwienią. Niedaleko nas pojawiła się ognista kula, która wskazywała nasze położenie.
-Tutaj są! - Usłyszałem głos i kilka uderzeń butów o skały. Ruszyli za nami. Uśmiechnąłem się, jednak nagle przed moją twarzą pojawiła się czarna jak smoła ściana. Emitowane przez nią zimno wskazywało, że to moc Ascrasii. Miała na to jeszcze siłę? Zdziwiłem się i dostrzegłem jak przemienia się w wilka. Uczyniłem to samo. Mogłem teraz zniszczyć lód za pomocą żywiołu wody. Uniosłem lekko ogon, jednak prędko zaprzestałem moje poczynania, kiedy wadera stanęła w miejscu i zaczęła się szarpać. Jej futro w kilka chwil stało się czarne jak u kruka. Krzyczała... ale nie do siebie, widziała kogoś, kogo moje oczy nie były wstanie dostrzec. Kiedy jej sierść nie posiadała na sobie już królewskiej bieli zwróciła się ku mnie i pokazała rząd ostrych zębów. Nie daj się pokonać Ascrasio...
-Lightwood - Zrobiłem krok do tyłu - otrząśnij się! - Krzyknąłem widząc kątem oka jak lodowy mur zaczyna drżeć. Nie mieliśmy dużo czasu, zanim przeciwnicy się przebiją. Dodatkowo groziło nam przysypanie przez głazy, gdy jaskinia się zawali. Usłyszałem głośne warczenie wadery i jej sylwetka skoczyła w moim kierunku z zamiarem ataku. Unik. Moja widoczność była ograniczona, dodatkowo ledwo mogłem dostrzec Ascrasię, przez jej ciemny kolor sierści.
-Ascrasio to tylko iluzja! - Wykrzyczałem - Otrząśnij się! - Nie chciałem myśleć co się stanie, jeśli jednak to nie nastąpi. Nie potrafiłbym jej zabić.
-Ona nie jest taka głupia! - Usłyszałem donośny głos, zszokowany czyjąś obecnością unikałem natarczywe ataki wilczycy. Wadera co jakiś czas spoglądała za siebie, jakby widziała tam...
-Otrząśnij się! - Warknąłem - To on jest twoim wrogiem, nie ja! - Wskazałem łapą za Ascrasie - Pomyśl chwilę. Czy ja bym ci kazał kogokolwiek zabić od tak? - Kiedy dostrzegłem białe zaniki na jej sierści odetchnąłem z ulgą. Następnie byłem świadkiem, jak rozszarpuje czyjeś cielsko, które dostrzegłem dopiero wtedy gdy flaki leżały na ziemi. Kiedy się wydostaliśmy wciągnąłem zimne powietrze do płuc i powoli je wypuściłem. Co prawda jaskinia się nie zawaliła, ale wiemy jak się przygotować do walki.
-Musimy ostrzec wszystkich - Poinformowałem i ruszyłem biegiem przed siebie, lecz wadera stała w miejscu. Przystanąłem i spojrzałem na nią. Rozumiałem, że było jej trudno i była zmęczona, jednak teraz ważą się losy Przymierza. - Ascrasio musimy iść - Powiedziałem poważnym głosem.
- Jestem stworzona, by cię zabić! - Wykrzyknęła robiąc krok do tyłu.
- Ascrasio! - Chciałem by mój głos przemówił jej do rozumu.
- Nie zbliżaj się do mnie! - Jej sylwetka stała się cieniem i zniknęła za drzewami.
- Ascrasio.. - Wyszeptałem zmartwiony. Odwróciłem się i ruszyłem w stronę obozu, jednak robiąc zaledwie kilka kroków stanąłem w miejscu. Cholera... pobiegłem w las, gdzie zniknęła wadera. Biegłem najszybciej jak potrafiłem, przy tym rozglądając się na wszystkie strony. Gdzie mogła się schować? Mój oddech był głęboki i ciężki. Łapy uderzały z impetem o ziemię, przy okazji wczepiając się w nią pazurami. Każdy upadek mógłby mnie spowolnić, na co nie mogłem pozwolić. W pewnym momencie coś dostrzegłem. Zatrzymałem się dysząc ciężko. Kształt, który zobaczyłem nie pasował do tego co znajdowało się w około. Młoda wilczyca siedziała w śniegu oparta bokiem o drzewo. Zmieniłem się w człowieka i ruszyłem w jej kierunku. Mój oddech był na tyle głośny, że dał wilczycy znać, gdzie się znajduję zanim w ogóle bylem wystarczająca blisko by dostrzec jej wyraz twarzy. Spojrzała na mnie z zaszokowaniem.
- Ruszyłeś za mną? - Wyszeptała drżącym głosem.
- Głupia - Wysyczałem upadając na kolana przed nią i owinąłem ręce wokół jej sylwetki. - Jak mogę powadzić miliony? jak nie potrafię uratować jednej osoby - Wyszeptałem próbując uspokoić oddech.
- Ale, powinieneś wszystkich poinformować... - Odparła próbując się wyślizgnąć z mojego uścisku, jednak jej to uniemożliwiłem.
- Wysłałem wiadomość Sowiemu Gniazdu... nie było to zbyt mądre, gdyż jest ryzyko, że wróg przejmie informacje.. - Zaprzestałem wypowiedzi - Dziękuję.. - Dodałem po chwili ciszy
- Za co? - Zdziwiła się - Przecież, jedyne co robiłam to chciałam cię zabić - Jej głos znowu drżał, a ja odsunąłem się od niej na tyle by spojrzeć waderze w oczy.
- Przecież wiesz, że to nie byłaś ty - Uśmiechnąłem się - W dodatku, wygrałaś.. pokonałaś tą mroczną stronę, jeśli uda ci się ją w pełni kontrolować będziesz jeszcze silniejsza - Nie próbowałem jej dodać otuchy, zwyczajnie mówiłem prawdę.
- Ale.. ja nie wiem czy dam radę.. wtedy udało mi się bo otworzyłeś mi oczy - Zmartwiła się
- W takim razie, zostanę z tobą - Powiedziałem z czułym uśmiechem, a z oczu wadery zaczęły płynąć łzy. Zdezorientowany się lekko wystraszyłem, bo nie wiedziałem jak zareagować. Nie spodziewałem się po niej łez. - Czemu płaczesz? - Zapytałem, a ona zamieniła się w drobną białowłosą kobietę.
- Jak zacznę płakać, to już nie potrafię przestać - Wysyczała - To twoja wina - Zaczęła łkać, a ja lekko się zaśmiałem, na co ona zareagowała delikatnym uderzeniem w moją klatkę piersiową. Ująłem jej twarz w dłonie i spojrzałem w pełen zdziwienia wzrok. Po czym przyłożyłem swoje wargi do jej ust.
- Przestałaś płakać - Uśmiechnąłem się, gdy zakończyłem pocałunek.
< Ascrasia? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz