-Nie nie umiem.-odpowiedziałam znurzona.
-Szkoda..-odpowiedziała towarzyszka.
Nagle mnie olśniło. Miałam jeszcze towarzysza.
-Tira! ! !-krzyknęłam tak głośno jak umiałam.
-Kto to ta cała Tira?-zapytała wadera.
-To mój towarzysz. Może zmienić się w lodowego smoka. Więc wzniesie się w powietrze.
-To super-usmiechnęła się.
-A i ona ma skrzydła którymi się posługuje podczas walki więc nie lata. Może pływać.
Wten wynurzyła się Tira. Głaskałam ją i poleciłam jej żeby oceniła gdzie
jesteśmy. Posłusznie wniosła się wysoko. Kiedy wróciła oznajmiła że
wyszłyśmy po za teren.
-No masz...-westchnęłam.
Spytałam się jak daleko. Oszacowała na jakiejś dwa kilometry. Chwile
póxniej Holly podała pomysł by poleciała z nami na grzbiecie. Zgodziłam
się. Miałam lekkie obawy. Wspiełyśmy się na smoka. Wzlecieliśmy w góre.
Po pięciu minutach Byliśmy blisko jaskiń. Wylądowaliśmy. Podziękowałam
Tirze i odleciała. Zostałyśmy same.
(Holly?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz