piątek, 27 stycznia 2017

Od Ruki'ego C.D Caitlyn

Szedłem zwyczajnie lasem, nie jestem typem podróżnika, ale tym razem zapuściłem się trochę dalej. Ktoś mnie powiadomił, że te miejsca są niespokojne, miałem teoretycznie się tym zająć...
~ Tak mi się nie chce.. ~ Poczochrałem się po głowie.
Co mnie to interesuje? Żyją tak jak chcą, skoro nie potrzebują mojej pomocy, to czemu zostałem tu przysłany? Król, nie chce by źle żyło się jego poddanym. I to on ma robić jakieś kroki a nie oni sami? Nie cierpię pomagać tym, którzy.. Od moich rozmyśleń odciągnął mnie szelest. Kilka kroków dalej z mroku tuż przede mną wynurzył się jakiś kształt. Był to mężczyzna nachylający się groźnie. Moją uwagę przykuł blask, który uderzył w moje oczy. Zostało one wywołane nożem, od którego odbiło się światło.
~ Czego tu szukasz chłoptasiu? ~ Odezwał się szorstkim i zdecydowanym głosem.
Nie odpowiedziałem, stałem w bezruchu. Wyglądałem, jakbym zamarł z przerażenia, albo jakbym był pogrążony w głębokiej zadumie. Kiedy wreszcie się poruszyłem, zrobiłem to niezwykle szybko. Trzask, szarpnięcie rękawa i bandyta krzyczał z bólu, padając na kolana. Nóż zabrzęczał uderzając o ziemię. Chyba straciłem prędkość używania wzmocnień. Poklepałem bandytę po ramieniu.
~ Wybrałeś niewłaściwą noc i ewidentnie niewłaściwy cel. ~ Uśmiechnąłem się pokazując rzędy ostrych zębów.
Po chwili upadł twarzą na ziemię. Przekroczyłem jego ciało i ruszyłem dalej. Jeśli to będzie tak dalej wyglądać, może nie będzie tam nudno jak się spodziewałem. Zatrzymałem się i spojrzałem przez ramię w stronę krzaków. Usłyszałem jakieś krzyki, zdezorientowany ruszyłem w ich kierunku. Z każdym krokiem stawały się coraz głośniejsze i mogłem już dobrze zrozumieć każde słowo.
~ Nie waż mi się przeciwstawiać! ~ Usłyszałem głośny dźwięk uderzenia dłonią o twarz kobiety.
Chwilę później dostrzegłem ofiarę i napastnika. Mężczyzna wyglądał na typowego wilkołaka, tyle że obleśnego bandziora. Kobieta natomiast, nie należała do żadnej znanej mi nacji. Twarz była szczupła, kości policzkowe i podbródek zbiegały się w wąski klin. Zaskakująco wyraziste usta wydawały się za duże w stosunku do twarzy. Miała ciemniejszą karnację niż wilkołaki, ale zamiast fioletowobiałej, charakterystycznej dla Draenei, miała niebieskawą barwę. Jej włosy lśniły blondem, bardzo ciemnym w porównaniu z jasnymi kolorami wśród Gryfów. Wiek? Dawałbym jej około dwadzieścia sześć lat. Wyrównanie jakiś porachunków, najwyraźniej mężczyzna, którego przed chwilą spotkałem stał na straży. Nie będę się wtryniał w czyjeś sprawy. Już miałem odjeść, gdy dostrzegłem inną kobietę, w porównaniu do tej już leżącej była zadbana i miała typową karnację wilkołaka. Była drobna, wyglądała na słabą dziewczynkę, jednak wprawione oko wojownika od razu ujrzy silną kobietę. Nieznajoma podeszła do ofiary i przykucnęła przy niej. Co ona robi? Pomaga komuś takiemu..?
~ Nie bój się mnie, co się stało? ~ Wypowiedziała delikatnie te słowa, by nie wystraszyć bardziej pobitej kobiety.
Dostrzegłem jak nagle pojawił się za nią oprawca.
~ Marna dziewojo, odsuń się od niej! ~ Wykrzyczał odpychając ją.
Burknęła najprawdopodobniej mało uprzejmego pod nosem. Napastnik podniósł rękę, oczekiwałem ze strony kobiety prędkiego uniku, jednak ona pozostała w miejscu. Ręka mężczyzny zawisnęła w miejscu. Byłem pewny jak powinienem zareagować...
Złapałem mężczyznę za nadgarstek.
~ Co Ci zawiniły te dwie damy? ~ Zapytałem z ironicznym uśmiechem i z całej siły uderzyłem jego ręką o swoje kolano, po czym usłyszałem przyjemny odgłos łamanej kości.
Następcą był głośny krzyk przepełniony rozpaczą i bólem. Po chwili mężczyźnie z oczu popłynęły łzy.
~ Coś ty zrobił?! ~ Wykrzyczał zasmarkany, obleśny dziad, patrząc na wiszącą na samej skórze dłoń.
Po chwili z bólu opadł na kolana.
~ Nie klękaj jakbyś chciał wziąć do ust mojego ku*asa i tak nie dałbym Ci go do Twojej parszywej mordy. Chyba że byłbyś samym Jowiszem! ~ Zaśmiałem się drwiąco i użyłem mocy by wzmocnić siłę mięśni mojej nogi, której uderzenie poczuł na swojej klatce piersiowej.
Atak był na tyle mocny, by jego ciało wbiło się w drzewo, rosnące kilka metrów dalej.
~ Dziękuję. ~ Usłyszałem wycieńczony kobiecy głos.
~ Nie ma za co. Zwyczajnie pomogłem siostrze. ~ Przykucnąłem przy dwóch siedzących kobietach.
~ Siostrze? ~ Wyszeptała ledwo i przechyliła się do tyłu.
Prędko objąłem ją wokół pleców. Wyglądała na ledwo żywą, mężczyzna nawet jej nie dotkną, w takim razie musi być wycieńczona długą podróżą. Patrząc na jej wysuszone i popękane wargi można było także stwierdzić, że dawno nie miała w ustach wody, to co można powiedzieć na temat jedzenia.
~ Jesteśmy wilkołakami, więc wszyscy jesteśmy braćmi. ~ Uśmiechnąłem się biorąc ją na ręce.
Niestety kobieta była cięższa niż myślałem i chwilowo się zachwiałem, lecz prędko wspomogłem się mocą. Zapomniałem, że całą moc przeniosłem do nogi, przez co osłabiłem mięśnie ramion. Teraz ciężar był prawie nikły, dopiero mogłem wyczuć jej kości wbijające się w moje ręce. Nie wyglądało do dobrze, uśmiech prędko zniknął z mojej twarzy. Spojrzałem na drugą kobietę. Była poobijana, jednak jest stan był o niebo lepszy, przed atakiem miała dosadne życie.
~ Potrzebujesz czegoś? ~ Zapytałem
~ Nie.. ~ Wyszeptała drżącym głosem, ale po chwili rzuciła się w stronę, wbitego w drzewo, ciała mężczyzny.
~ Zwykła dziwka.. ~ Syknąłem pod nosem widząc jak szuka natarczywie sakiewki z monetami.
Człowiekowi robi się przykro, gdy porządna i odważna osoba poświęca się by ratować życie zwykłego śmiecia. Dziewczyna ma na pewno dobrze serce. Usunąłem wszystkie wzmocnienia jakie posiadałem na swoim ciele i przeniosłem do ciała kobiety. To sprawi, że poczuje się lepiej. Ruszyłem ścieżką i po chwili dotarłem do jednej z wiosek. Nie wyglądała na jedną z tych porządnych, ale wyboru nie miałem.
~ Gdzie znajdę nocleg? ~ Podszedłem do stojącej do mnie plecami starszej kobiety.
Mimo, że była zgarbiona byłem od niej wyższy zaledwie o pół głowy.
~ Co wam się wzięło na cholerne noclegi?! ~ Odwróciła się z wrzaskiem ~ Nie znajdziesz tu nic takiego! Odczep się kurduplu. ~ Zaczęła machać łapami tak jakby chciała odgonić małego dzikiego kota.
Ale słucham? Jak mnie nazwała?
~ Słuchaj babo.. nie obchodzi mnie to, że nie ma tu żadnych pubów, gdzie można się przespać.. masz w domu łóżko to mnie tam prowadź! Do zachodu słońca jeszcze dużo czasu, więc przestań mi tu zrzędzić i się w końcu do czegoś przydaj! ~ Warknąłem patrząc na nią gniewnie, a sama odważna staruszka, zadrżała i wskazała mi drogę do jej chaty.
Niby prywatny domek, a wyglądała jak zapyziała speluna. Lepsze to niż spanie pod drzewem. Znalazłem się w jednym z trzech pomieszczeń, w każdym byli ludzie. Liczna rodzinka... Rozejrzałem się dokładnie. Małą dziewczynkę siedzącą na brzegu łóżka męczył silny kaszel, który przerywało jedynie łapanie tchu. Podszedłem do niej i poprosiłem by się odsunęła. Położyłem delikatnie kobietę na kocu. Patrząc na to wszystko pewnie wszędzie były robakami... Skrzywiłem się i zdjąłem z siebie wełniany sweter. Opatuliłem nim ramiona dziewczyny, co sprawiło mi nie lada kłopot, przez długie i gęste ciemne włosy plączące się między moimi palcami. Dopiero teraz zdumiał mnie ich kolor, krucza czerń, przechodziła w jasny błękit, a w innych miejscach w ciemną zieleń. Śliczne... Magia dała jej coś pięknego. Wyprostowałem się po chwili odwracając przodem do gospodyni.
~ Podaj mi kubek wody i coś do jedzenia. ~ Nie zmieniłem swojego wrogiego tonu, co jak co, ale kurduplem mnie starucha nazywać nie będzie. ~ Zapłacę. ~ Dodałem.
Chociaż dam im trochę więcej niż powinienem za takie usługi, małą musi zobaczyć lekarz, patrzyłem na kaszlące dziecko. Gospodyni skinęła głową i po chwili otrzymałem zapotrzebowanie. Biorąc kubek do ręki, podniosłem delikatnie głowę kobiety i zamoczyłem jej wargi w wodzie, po czym zacząłem powoli przechylać naczynie. Kiedy ciecz dostała się do jej ust, dziewczyna nagle otworzyła oczy i z niebywałą prędkością wypiła całą zawartość. Zdziwiony popatrzyłem na wpół przytomną kobietę, która zaczęła się rozglądać.

<Caitlyn?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz