Nie miałam siły na nic. Ledwo mu odpowiadałam. Co prawda sprawiało mi to trudność ale trzeba być silnym. Trzeba się hartować. Być może wykończę swój organizm, trudno. Ale przynajmniej odpadnę z myślą, że próbowałam. Zdziwiłam się również, ponieważ spotkałam wilkołaka, który od razu rozpoznał, że nim jestem. Nie wiem, nie jestem w stanie już na ten temat myśleć. Nie jestem w stanie myśleć co mnie zdradziło ale w sumie mogłam lekko odetchnąć z ulgą, ponieważ swój swego znalazł. Już nie będę sama w tym pokręconym świecie. Poczułam również w sobie nagły przypływ ciepła i energii. Nie, nie spowodowane jego bliskością ale czymś czego nie jestem jako tako w stanie zdefiniować. To było dla mnie trochę zabawne. Powoli zaczęłam odzyskiwać siły na cokolwiek. Cieszę się, że go spotkałam. Przynajmniej nie padłam totalnie z wycieńczenia zastanawiając się czy ktokolwiek uraczy mnie swoją pomocą. Naprawdę miła niespodzianka. Jak ktoś kiedyś mi powiedział... karma się zwraca. Usłyszałam jakieś wrzaski starszej kobiety, które doprowadziły mnie do lekkiego bólu głowy. Jejku, co za babsko, naprawdę nie widzi ona że potrzebuję odpoczynku? Nie no gdzie tam, powrzeszczę trochę bo po co ma wracać do sił. Ale końcowo musieli dojść do porozumienia, ponieważ wrzaski ustały. Poczułam, że gdzieś wchodzimy a do moich uszu dobiegł mocny, dziecięcy kaszel. Z pewnością zobaczę co ją męczy jak dojdę do siebie. Na coś zostałam położona, śmiem nawet twierdzić, że to łóżko. Nie jestem pewna. Zostałam opatulona wełnianym swetrem, który dawał mi przyjemne ciepło. Chciałam otworzyć oczy ale tak jakoś mi się nie chciało. Nim się zorientowałam w ustach poczułam mokrą ciecz. Woda...? Dzięki Bogu! Gwałtownie otworzyłam oczy i łapczywie wypiłam resztę wody. Rozejrzałam się dookoła chcąc się zorientować gdzie się znajduję. Chata nie wyglądała na zbyt ciekawą ale lepsze to niż nic. Wreszcie popatrzyłam na mężczyznę, który mnie tu przyprowadził. Co prawda był trochę niskiego wzrostu ale to się dla mnie nie liczyło. Fioletowe, radosne oczy oraz jasne blond włosy ułożone w lekkim nieładzie, na nosie posiada długą bliznę. Wpatrywałam się w niego nie wiedząc co mogłabym powiedzieć. Po chwili ciszy chciałam coś powiedzieć ale usłyszałam znowu kaszel. Odwróciłam głowę zaalarmowana mierząc wzrokiem dziewczynkę wsłuchiwałam się w ten brzydki kaszel. Było widać, że ona również jest zmęczona chorobą.
-Suchy kaszel - mruknęłam niewyraźnie zastanawiając się co mogłabym jej podać. -Dziecko na oko 10-12 lat, zmęczenie, powinna odpocząć - dodałam obserwując jej zachowanie z głosem totalnie zobojętniałym.
-Znasz się na takich rzeczach? - zapytał blondyn będąc lekko zdziwionym.
Nic dziwnego skoro sama się zaniedbałam, doskonale wiedząc jak ważną rzeczą jest odpoczynek i sen. Swoje spojrzenie przeniosłam na niego.
-Coś tam wiem na ten temat - odparłam dość skromnie.
Chciałam przejść do pozycji siedzącej ale powstrzymał mnie mężczyzna kładąc mnie z powrotem.
-Powinnaś odpoczywać. Nabierzesz sił to wtedy wstaniesz - mruknął karcąco.- Nie po to cię przecież przyniosłem.
-Daj spokój, już się czuję lepiej - ponowiłam próbę z identycznym skutkiem.
-Nie i koniec - wydawało mi się, że tracił powoli cierpliwość.
-No dobra, ale zajmijcie się dziewczynką. Powinna aktualnie znaleźć się w miejscu gdzie jest wilgotne powietrze. To w pewnym stopniu uspokoi jej kaszel i od niego odpocznie - poinstruowałam go. -Proszę. To jest jedyna rzecz o którą teraz proszę - dopowiedziałam.
Mężczyzna skrzętnie się na to zgodził co dawało mi ulgę. W tym czasie mogłam spokojnie pomyśleć jakie zioło najlepiej użyć i czy w ogóle je znajdę tutaj. Jeszcze bardziej opatuliłam się swetrem i zamknęłam oczy.
-Jeszcze raz ci dziękuję - powiedziałam patrząc się prosto w jego oczy. - Można wiedzieć jak cię zwą?
-Ruki - usłyszałam po krótkiej chwili. - A kogo ja przyniosłem?
-Caitlyn - powiedziałam szybko i zamknęłam oczy. - Dziękuję Ruki..
Zamknęłam oczy odpływając w sen. Po obudzenia miałam odzyskać siły. I ile ja razy już mu dziękowałam?
(Ruki?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz