sobota, 22 marca 2014

Od Lily

Nudziłam się, i to strasznie. Codzienna rutyna (która trwa jak na razie jeden dzień, ale ciiiiicho, nic nie wiecie) mnie wykańcza. Może to zabrzmi banalnie, ale jest zbyt nudna. Dokładnie. Nic dodać, nic ująć. Najlepiej od razu przejść do rzeczy, czyż nie? Jak to czasem w życiu bywa, wstałam o świcie i cichaczem wymknęłam się z domu. Stwierdziłam, że dawno nie zafundowałam sobie żadnego porządnego treningu. Cóż, zaczęłam biec. Najpierw powoli, później coraz szybciej. Za pomocą moich zmysłów wyłapywałam miejsce położenia poszczególnych stworzeń leśnych jak i wilków. Nie wiem kiedy, ale chyba znalazłam się na zakazanych terenach... Znowu. I co jeszcze dziwniejsze, napatoczyłam się na ognistego jednorożca. Pierwszym moim odruchem, było zamrożenie jego rogu. Był to dość nieprzemyślany ruch, ponieważ straciłam okazję do zabicia stworzenia. Niech to, wyszłam z wprawy! Zwierze rzuciło się galopem w moją stronę, a ja z trudem uskakiwałam... Szybko użyłam zadymki, żeby na chwilę zmylić stworzenie. Jednak nie zdążyłam uskoczyć, gdyż zwierze zaatakowało na oślep. Ałć, dostałam w prawy bok... Pisnęłam z bólu. Jednak szybko się opamiętałam i zamknęłam jednorożca w lodowej klatce... Jedno spojrzenie, i mutant nie żyje. Kaput. Na amen. Umarł na śmierć. Zaczęłam iść w kierunku z którego przyszłam, kiedy się na kogoś napatoczyłam.

<Ktoś?>



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz