Gdy zapadł w sen, zaczęłam delikatnie muskać jego włosy. Musiał wiele przejść w trakcie spotkania... Lekko się wycofałam, wstając z łóżka, przykrywając go. Nie będę mu mówić,co się stało u mnie w domu... Nie chce mu dawać jeszcze więcej problemów... Usiadłam na łóżku, patrząc na niego jak śpi. Wyglądał tak spokojnie. Tak bym chciała mu pomóc...
Może moja obecność mu wystarczy.
*****
Na stole zaczęłam rozkładać śniadanie. Gdy usłyszałam skrzyp drzwi, wyprostowałam się. Avaresh, objął mnie od tyłu.
- Czemu nie jesteś u siebie? - spytał.
- Pomyślałam, że dotrzymam ci towarzystwa - położyłam śniadanie na stół. Ten usiadł, biorąc głęboki wdech.
- Ładnie pachnie...
- To jedz - uśmiechnęłam się lekko. Ten powoli zabrał się za jedzenie. Ja myłam naczynia. Gdy spojrzałam na wodę, moje włosy były czarne, a ręce pokryte kruczym lodem. Zakręciłam wodę, a gdy oparłam się o blat, zauważyłam, że generuje lód. Szybko się cofnęłam. Roztopiłam lód, patrząc kątem oka na swojego partnera.
- Wszystko w porządku? - spytałam. Ten cały czas milczał. Gdy skończył jeść, podszedł z brudnymi naczyniami do zlewu. Zatrzymałam jego rękę.
- Ja się tym zajmę. Wczoraj musiałeś sporo przejść, skoro byłeś w takim stanie - odwrócił głowę. Odłożyłam naczynia, po czym kazałam mu usiąść na kanapie. Usiadłam za nim, by zrobić mu relaksujący masaż. Był bardzo spięty...
- Ass...?
- Tak? - pochyliłam się, by na niego spojrzeć. Ten siłą wyciągnął mnie tak, bym siedziała na jego kolanach. Połączył nasze usta z taką samą czułością jak zawsze.
- Czemu wczoraj do mnie przyszłaś? - spytał. Zmusiłam się na lekki uśmiech.
- Miałam przeczucie, że coś się dzieje.. - popatrzyłam mu prosto w oczy - Avaresh... nie jesteś słaby. Jesteś silny, twardy. Czasem każdy z nas ma... chwilę załamania, słabości. Ale to mija. Nie wiem jak to jest, być przywódcą, ale wiem jedno. Miłość, nie daje nam słabości, lecz daje nam siłę do działania - przytuliłam go - pamiętaj, że masz mnie.
- Crass... - przycisnął mnie mocniej do siebie. Siedzieliśmy tak długo w ciszy. Wtedy usłyszałam pukanie. Puściłam go, a ten podszedł do drzwi. Nie słyszałam rozmowy, ale Avaresh musiał wyjść, złapałam go za rękę.
- Będę czekać... - ten przytaknął i poszedł. Zamknęłam drzwi.
~ Urocze... - usłyszałam w głowie głos. Zaczęłam się rozglądać, a na jednym z końców pokoju, stałam ja...
- Zostaw mnie.
~ Kochasz go, a jestem tutaj po to, by go zabić... A raczej ty. W końcu pójdziesz spać... koszmary nad tobą wezmą kontrolę, a ja osobiście przebije twoim lodem jego serce - na jej ręce pojawił się czarny lód. Na moich ujawnił się natomiast biały.
- Odsuń się - cofnęłam się, a ściany pokrył lód.
~ W końcu mi się poddasz. Zabiję go, a potem zabiją ciebie.
- Nigdy!
~ Jesteś po to, by go zabić!
- Nie!
~ W końcu zabijesz go! Albo on ciebie! Myślisz, że on mówi ci prawdę?! ON KŁAMIE PRZEZ CAŁY CZAS! Nigdy Cię nie kochał!
- KŁAMIESZ! - rzuciłam w niego kulą lodu, a ona zniknęła. Lód rozprzestrzenił się po całym pokoju, zamrażając drzwi.
Ona ma rację... nie mogę nie spać przez nieskończoność... Avaresh nie jest słaby...
Ja jestem...
Usiadłam w kącie pokoju. Cały lód poleciał w moją stronę, robiąc wokół mnie lodową skorupę. Nie wiem ile tam siedziałam.
Po chwili usłyszałam otwieranie drzwi.
- Ascrasia? - spojrzał na lodową skorupę. Uniosłam głowę, a potem lód się rozbłysnął, ścierając kurz z każdego zakątka.
- Tada! - udałam zadowoloną. Na szczęście moje łzy już nie były widoczne, a oczy znormalniały - jak było?
<Avaresh?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz