Zaczynam wpajać sobie to, że Serine jednak nie za bardzo za mną
przepada. To nie taka osoba, która przyswaja sobie każdych po kolei. I
szanuję ją za to. Ponadto nie wiedziałam o czym myśli i o czym z nią
rozmawiać. Miałam dylemat w głowie.
- Nagle ucichłaś... - stwierdziła i nie miała już nic w buzi. Zerwałam się na równe nogi.
- Wiesz... - zaczęłam - Trzeba mieć odwagę, by się tak narażać - dokończyłam.
Serine wzruszyła ramionami, a ja westchnęłam ciężko, wbijając wzrok w
sufit. Prawda, nie miałyśmy tematów. Jednak, jeśli mamy żyć w swoim
towarzystwie to w takim razie daleko nie zajdę.
- Chcesz się przejść? - zapytałam patrząc na gwiaździste niebo z okna.
- Jest ciemno - stwierdziła znów biorąc kęs dania. Nie wyrażała
entuzjazmu, powoli traciłam swoje "nieskazitelne pomysły". Podrapałam
się po głowie i zaczęłam chodzić dość irytująco po pomieszczeniu. Nie
czekałam, aż dziewczyna mnie ochrzani.
- Zawsze jest poranek, nieprawdaż? - przerwałam ciszę i uśmiechnęłam się miło.
- Mam kawiarnię na głowie, naprawdę jesteś uparta... - westchnęła ciężko.
A byłam taka tylko dlatego, że chciałam ją poznać. Nie zabolałoby ją to, jakby raz na jakiś czas się uśmiechnęła!
- Mam nadzieję, że zobaczymy się jutro - miałam donośny głos. - Smacznego! - w moim głosie było czuć ironię.
Następnego dnia znalazłam Serine jak przekręcała tabliczkę na "otwarte".
- Doberek! - zaszłam ją zza pleców, a ona lekko podskoczyła, bo była
niezwykle spokojna. - Jakieś plany na rano? - spojrzałam na nią.
Chyba nie była zadowolona. Nie mogłam rozpoznać jej uczuć, a szkoda.
- To znaczy nie? - zamyśliłam się.
- Nie mogę... - westchnęła i wróciła do swojej roboty, bo pierwsi klienci wchodzili.
- Jeśli chcecie na chwilę wyjść, to nic się nie stanie - wtrącił się
Tetsu wychodzący z zaplecza. Oparł się o ścianę i ziewnął. Serine
spiorunowała go wzrokiem.
- No, to znaczy, że możesz! - zaśmiałam się.
- Zabiję cię... - dziewczyna szepnęła do Tetsu, który lekko chichotał.
Wyszłyśmy na zewnątrz. Założyłam szalik i cienką kurtkę, a Serine zrobiła to samo, wychwycając ubranie z wieszaka.
- Ile to będzie trwać? - zapytała nagle i włożyła ręce do kieszeni.
- Słuchaj, wiem, że za mną nie przepadasz, bo wpadłam tak nagle z
butami w wasze ciche życie - zatrzymałam się, mówiąc to jednym tchem.
Moja mina już nie była taka sama, wyrażała smutek. - Powiedz słowo i
wrócę tam, skąd przyszłam - dodałam i poprawiłam szalik.
- I tylko po to mnie tu zaciągnęłaś? - zapytała.
- Nie chce być ciężarem, daj mi szansę... - zciszyłam głos.
< Serinciu? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz