Długie, ostatnie ciepłe dni sprawiał że nasza wataha zmieniła się w labirynt zieleni. W jasnym świetle poranka, nawet najbardziej ponure miejsce wyglądało przyjaźnie. Kiedy popatrzyłem na wschodzące słońce, nagle zauważyłem wychodzącą waderę z krzaków naprzeciwko mnie, a za nią od razu ujawnił się jakiś samiec. Widać było że coś do niej powiedział, a ona uśmiechnęła się w odpowiedzi i zaczęła iść w moją stronę. Kiedy była blisko powiedziałem:
-Witaj
-Witaj - uśmiechnęła się miło
-Jestem Zekien, podróżnik tej watahy - odpowiedziałem z uśmiechem
<Jakaś wadera? :P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz