Jak to ze mną było?
Pewnej nocy jak zwykle spałam w swojej malutkiej jaskini. Jeszcze wtedy miałam rodziców. Moja matka czuła, że stanie się cos niedobrego więc wyrwała mnie ze snu. -Mamusiu co się stało?-powiedziałam nieświadoma niczego. -Musisz byc cichutko, chodź za mną-pokiwałam łebkiem i poszłam za nią. Prowadziła mnie nad małe jeziorko, magią utworzyła na środku wysepkę w kształcie serduszka. Dzięki magii udało mi się na nią dopłynąc.Zauważyłam tam swoich ukochanych rodziców i reszte rodzeństwa. -Lenito, czujemy, że jutro stanie się coś niedobrego.Proszę przyjmij te 2 amulety by cię strzegły i dodawały sił.Jutro będziecie musieli nas opuścić.-po słowach ojca, odebrałam amulety i założyłam. Jeden to błękitny kryształ, a drugi to srebrna skrzydlata gitara. -Dziękujemy rodzice, za opiekę kochamy was-Wypowiedziała się najstarsza siostra w imieniu wszystkich wilczków. Rodzice odpłyneli z wyspy, byłam ja i moje rodzeństwo. Mam podobno 5 rodzeństwa. -Dzieciaki wiecie, głupio mi, że tak mówię, ale macie jeszcze 1 brata, ma na imię Wolwer, uciekł od nas dawno temu. Tak bardzo za nim tęsknie-po jej złocistym futrze zaczeły spływać łzy- jest on bardzo daleko. Nawet nie wiem czy żyje. Wszyscy patrzeliśmy na nią zdziwieni, byliśmy za mali mieliśmy po 1,5 roku. -Może pójdziemy spać?-Powiedziała inna moja siostra. -Dobry pomysł-odpowiedział inny mój brat i zaczoł przecierać oczy swoją czarną łapką. Wszystkie wilki wody pomagały innym przedospać sie z wysepki na ląd. Wszyscy poszli do swych jaskiń i pozasypiali. Nagle usłyszałam krzyki i wycie wilków. Przestraszona wyjrzałam z jaskini. To wataha złych wilków atakowała moich rodziców. Rodzeństwo pouciekało na wszystkie strony. Przed snem moja matka opowiedziała mi o tym zaginionym bracie. Dopowiedziała, że jak coś to mam uciekać, nie czekać na niewiadomo co, tylko uciekać. Wpadłam w krzaki, tam widziaklam wszystko, bardzo sie bałam. Widziałam jak alfy tej wrogiej watahy gryzły i szarpały osobami, które kochałam. Alfy rozkazały mnie gonić i zabić lub ewentualnie porwać. Gdy to usłyszałam, zaraz wziełam łapy za pas. Biegłam przed siebie najszybciej jak umiałam, ten morderczy bieg trwał kilka godzin, ale wiedziałam, że nie mogę przestać. Wbiegłam na teren jakiejś watahy, było popołudnie. Wilki były za mną traciłam siły, nagle magią udało mi się ich zatrzymać na 1 godzinę. Dobiegłam do wodospadu, był tam jakiś wilk. Zobaczył mnie jak ledwie dyszę, podszedł do mnie. -Witaj, jak masz na imię? -Jestem Lenita, a ty?-spojrzałam na niego, zobaczyłam bliznę na oku, tak jak opowiadała mi matka. -Jestem Wolwer, dlaczego tak dyszysz? Źle się czujesz? -Tak, słuchaj jesteś moim bratem, a dziś złe wilki zabiły naszysz rodziców i chcą zabić mnie-powiedziałam jednym tchem, czułam, że czar długo ich nie zatrzyma. -Jakto? Ja mam siostrę? Być może, ale dlaczeg oni chcą cię zabić? -Nie wiem, są dziwni,pomóż mi, zaraz tu będą-napiłam się i pojadłam owoców. -Nie martw się-uśmiechnął się, odwzajemniłam ten uśmiech. Wilki przybiegły, zaczeły zbliżać się w naszą stronę. Wolwer pierwszy ich zaatakował, ja też walczyłam, byłam dobra jak na szczeniaka. Pokonaliśmy ich, byłam roztrzęsiona. -Spokojnie, oni ci juz nic nie zrobią-powiedział mój brat. -Jest tak ciemno, nic nie widzę, chodźmy stąd. Po tych słowach wziął mnie na barana i zaniósł do jaskiń. Otulił kocykiem i pilnował mnie całą noc. Tak dobrze jest mieć rodzinę. |
|
długie, co nie? szkoda, że nie mam brata :(
OdpowiedzUsuń